
Tygodniowy komentarz INDEXu
W trakcie pierwszych czterech dni tygodnia 69 spółek notowanych na GPW znalazło się na swoich rocznych szczytach. Za wydarzenie tygodnia na GPW należy uznać przede wszystkim przebicie w środę przez mWIG40 poziomu 3710 punktów. Tym samym indeks ten znalazł się na poziomach najwyższych od stycznia 2008 roku. Od tamtego momentu – czyli w niespełna 2 miesiące – mWIG40 zyskał aż 9,5%. Najwyżej od kwietnia 2014 – a więc niemal od roku – znajduje się też obecnie sWIG80. Indeks małych spółek przez dwa miesiące zyskał aż 12,5%. Skąd takie wyniki? Na pewno mamy do czynienia z tzw. efektem „początku roku” związanym z publikowaniem przez większość firm swoich wyników finansowych za rok poprzedni. Wiele spółek pokazuje rekordowe lub bardzo dobre wyniki, co napędza ich wyceny. Niektórzy nieśmiało określają tę sytuację hossą. Jeśli mowa o mniejszych spółkach, to z pewnością mamy do czynienia z trendem wzrostowym, który utrzymuje się od początku 2009 roku. Jeśli jednak mowa o wycenach naszych blue-chipów, to w ciągu ostatnich 3 lat (a nawet od załamania w 2008) wcale nie kształtuje się trend wzrostowy, lecz boczny.
W środę 4. marca Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy o 50 punktów bazowych (główna stopa procentowa spadła do rekordowo niskiego poziomu z 2 do 1,5%), jednak w porównaniu z innymi krajami europejskimi realne stopy procentowe (uwzględniające inflację) ciągle pozostają u nas na wysokim poziomie. Marek Belka zapowiada, że nie ma miejsca na dalszej obniżki stóp procentowych. Zgodnie z ostatnimi danymi GUS, w styczniu mieliśmy do czynienia z deflacją w wysokości 1,3% (czyli realna stopa procentowa wynosi ok. 2,8%). Tymczasem w strefie euro główna stopa procentowa wynosi 0,05% (przy deflacji 0,3%). Polscy eksporterzy obawiają się, że w związku z luzowaniem ilościowym EBC (co spowoduje, że Europejczykom zacznie co miesiąc “przybywać” 60 mld euro) część tych pieniędzy zostanie ulokowana w Polsce, w związku z atrakcyjnym oprocentowaniem naszych obligacji, co spowodowałoby umocnienie złotego i jednoczesne osłabienie polskiego eksportu. Atrakcyjnym kąskiem mogą okazać się też polskie akcje. Ekonomiści uspokajają, że nasza gospodarka ma się dobrze i będzie coraz lepiej, dlatego nie ma obaw o utratę przez Polskę konkurencyjności w Europie, czy na świecie. Wg niektórych specjalistów, umocnienie złotego do poziomu 3,5-4,0 zł za 1 euro nie będzie dotkliwe dla gospodarki, może być nawet pożądane. Tyle jeśli chodzi o prorokowanie. Jak rzeczywiście będzie wyglądać rozdysponowanie przez Europejczyków dodatkowego kapitału z EBC i jakie przyniesie konsekwencje, na razie nie wie nikt. Wszyscy z niecierpliwością czekamy na efekty. Początek „wielkiego eksperymentu” już 9 marca!
Praca w Polsce. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Work Service przez Instytut Millward Brown wynika, że w 2015 roku 25% firm planuje rekrutacje, a 80% firm potwierdza, że nie planuje żadnych zwolnień, 14% pracodawców zamierza też podnieść wynagrodzenia. Najwięcej miejsc pracy stworzy przemysł, w związku z tym, że nasza produkcja detaliczna i eksportowa mają się bardzo dobrze. Podobnie jak w roku 2014. wciąż największe zapotrzebowanie jest na pracowników branży inżynierskiej i technologii informatycznych. Obecnie na polskim rynku w samej branży IT brakuje ponad 60 tysięcy ludzi i gdyby ci specjaliści się pojawili, rynek natychmiast by ich wchłonął. W związku z powyższym, w Polsce kładzie się coraz większy nacisk na to, żeby studenci wybierali kierunki techniczne, bo jeśli obecny trend utrzyma się, praca dla nich będzie. Moim zdaniem są to sygnały pozwalające stwierdzić, że Polska gospodarka przybiera coraz bardziej rozwiniętą formę i zaczyna pomału przypominać gospodarkę np. Niemiec: silny eksport, coraz wydajniejszy przemysł, zapotrzebowanie na inżynierów, rosnąca innowacyjność. Nasuwa się tylko pytanie: w jakim stopniu ta „nasza gospodarka” jest rzeczywiście nasza? No cóż, póki co żyje nam się coraz lepiej…
Kryzys gospodarczy na Ukrainie – ciąg dalszy. Narodowy Bank Ukrainy od środy 4. Marca podniósł podstawową stopę procentową z 19,5 (stopa sprzed miesiąca!) do 30%, aby powstrzymać galopującą inflację, która w styczniu wyniosła 28,5% w ujęciu rocznym. NBU poinformował też, że upadła czwarta co do wielkości instytucja finansowa Ukrainy – Delta Bank, który kontroluje aktywa warte około 60 mld hrywien (3,2 mld dol.), stał się niewypłacalny na skutek podejmowania ryzykownej działalności, np. wejścia na rynek kredytów korporacyjnych, mimo braku doświadczenia w tym sektorze. Spadł też dramatycznie poziom rezerw walutowych Ukrainy; obecnie wystarczyłyby one jedynie na pokrycie miesięcznych kosztów importu. Jak przypomina AFP, uważa się powszechnie, że bezpieczny zasób rezerw to taki, jaki może pokryć co najmniej trzymiesięczne koszty importu. Ukraina czeka na kredyt z MFW o wartości 15,5 mld euro.
Dolar jest najdroższy od 6 lat w stosunku do złotego. W piątek za 1 USD trzeba było zapłacić 3,81 zł. Wzrost wartości dolara wzmocniły piątkowe odczyty najnowszych danych z rynku pracy w USA za luty. Stopa bezrobocia spadła tam do poziomu 5,5%, a liczba nowych miejsc pracy w sektorze pozarolniczym wzrosła o 295 tys. (o 60 tys. więcej, niż zakładały prognozy). W związku z tym, Fed na marcowym posiedzeniu prawdopodobnie zdecyduje się przygotować rynki na podwyżkę stóp procentowych już w czerwcu. Obecnie stopa procentowa Fed wynosi 0-0,25%, a poprawiające się wskaźniki gospodarcze (hossa na giełdzie, wzrost produkcji, wzrost zatrudnienia) świadczą o tym, że gospodarka pozytywnie zareagowała na dopływ gotówki ze skupu obligacji i w tej chwili należy zacząć zapobiegać przegrzaniu koniunktury. Inwestorzy na Wall Street w obawie o podwyżki stóp procentowych zaczęli wycofywać się z rynku i spowodowali znaczące zniżkowanie indeksów. Na zamknięcie piątkowej sesji Dow Jones Industrial spadł o 1,54%, S&P 500 stracił 1,42%, a Nasdaq Composite obniżył się o 1,11% w ciągu dnia.